Następny
tydzień prawie cały Luna i Aleksander spędzili w stajni z
Natalią, doglądając rannego konia. Luna również chciała mieć
pewność, że nieproszona wizyta się nie powtórzy. Czas płyną im
powoli i spokojnie, nie działo
się nic nieprzewidzianego. W piątek odwożąc
rodzeństwo do domu, Luna nie wysiadła z nimi z samochodu.
-
Cześć, do zobaczenia, ale nie jutro - Luna uśmiechnęła się do
Aleksandra i Natalii. – Niestety mam do załatwienia parę spraw z
ojcem i muszę dziś wyjechać, chyba na kilka dni, tak że musicie
dać sobie radę sami - roześmiała się.
-
Och, jaka szkoda – Natalia wyraźnie się zmartwiła – Nasi
rodzice przyjechali na parę dni i tata jutro ma zaproszenie na
jakiś pokaz mody, myślałam, że pójdziesz z nami i przy okazji
ich poznasz
-
Zwłaszcza, że ja nie bardzo mam ochotę – dodał Aleksander – I
chętnie bym się wykręcił, ale jak mam pójść to wolałbym z
tobą
-
Przykro mi, ale niestety nie mogę, może innym razem, ale bawcie się
dobrze, zadzwonię pewno dopiero w poniedziałek
-
No, to Hej – zawołała Natalia i pobiegła do niecierpliwiącego
się pod bramą Puszka.
-
Do zobaczenia jak najszybciej – Aleksander pochylił się,
wsadzając głowę przez otwarte okno i pocałował lekko Lunę
gładząc, jednocześnie jej chłodny policzek.
-
Do zobaczenia – uśmiechnęła się czule na pożegnanie – Kocham
cię.
-
Dobrze, że już jesteś, - Gajusz zaczął bez zbędnych wstępów –
Ostatnio ciągle się urywasz i jesteś rozkojarzona, ale teraz
musisz się skupić. – spojrzał przeciągle na Lunę i kontynuował
– Daniel wytropił miejsce przerzutu i przetrzymywania, grupy
kobiet i dzieci, mamy konkretne namiary i ruszamy razem z
oddziałem policji.
-
Po co nam policja – zdziwiła się Luna
-
To akcja policji, my tylko pomagamy, - zaśmiał się Gajusz –
Chodzi o to byś uśpiła czujność strażników, są porządnie
uzbrojeni, a na dodatek, Daniel nie był pewien, ale prawdopodobnie
jest tam też magazyn broni…
-
O to gratka dla policji, ale może nam by się przydała…
-
Bez przesady, lepiej nam się przyda przysługa dla policji i wspólna
akcja
-
A czyj to magazyn, wiemy?
-
Tak, to już Oliwia sprawdziła należy do niejakiego Hansa Larsa,
Niemca bliskiego kumpla Macharenki jeszcze z okresu zimnej wojny i
ich wspólnych akcji zarówno przemytniczych jak i szpiegowskich.
-
To Macharenko jest dość wszechstronny jak widzę, nie ma co
narzekać, a myślisz, że ten Lars będzie coś więcej wiedział?
-
Mam nadzieję, wysłałem po niego już Sebastiana, akurat bez
problemu go namierzyliśmy jak chwalił się vipowskimi zaproszeniami
na jakąś imprezę.
-
I co tu go chcesz sprowadzić? – Luna nie kryła zdziwienia
-
Nie, skąd wywieziemy go, by Macharenko nie mógł nawet próbować
go odbić, ani zabić.
-
Gdzie?
-
Do domu w górach tam go spokojnie przesłuchamy, na początek, a
potem jak będzie współpracował i dalej będzie potrzebny to
zobaczymy.
-
To Sebastian tam zostaje?
-
Nie, zdecydowanie tu jest potrzebny, i być może bracia Verden, też
interesuje się Macharenką, a w zasadzie może nawet wpadli na trop
tego, z kim Macharenko współpracuje, choć ich teraz raczej
interesują skarby z Egiptu i Libii. Chciałbym aby Sebastian to
sprawdził i wprowadził ich ewentualnie w naszą sprawę.
-
Dobra, Też mam tam teraz jechać?
-Nie,
z Sebastianem spotkamy się na miejscu i przesłuchamy Larsa, a potem
wy wracacie, a ja z Larsem to jak wyjdzie– wyjaśnił Gajusz
-
OK, kiedy ruszamy?
-
Zaraz, jak tylko Oliwia da sygnał.
-
Przebiorę się i już jestem – rzuciła w biegu Luna
Natalia
stała przed lustrem, zastanawiając się krytycznie czy ta sukienka
to był jednak właściwy wybór, na to przyjęcie z pokazem mody.
Sukienka była delikatna, zwiewna, krótka, na ramiączka w kolorze
ciemnej śliwki z drobnym wzorem o jaśniejszym odcieniu, w prostym
kroju, z podkreśloną talią. Ale najbardziej rewelacyjne było
to, iż wszystkie dodatki miała tak idealnie dobrane. Buty i torebka
z delikatnej skórki dokładnie w kolorze tła sukienki, a biżuteria
w kolorze wzorku.
Nigdy
na czymś takim nie była i zastanawiała
się czy może powinna mieć balową kreacje do ziemi i szpilki, jak
mama. Jednak po kolejnym obrocie przed lustrem doszła do wniosku, że
wygląda dobrze, a nie zamierza z siebie robić cuda przebierając
się w super kiecki, w końcu modelkom przecież nie dorówna.
Rozległo
się głośne pukanie do drzwi i nawet
nie zdążyła krzyknąć „proszę” jak otworzyły się z impetem
i Aleksander wpadł z hukiem.
-
No mała, rodzice już czekają, a ty wyglądasz olśniewająco,
zbieraj się.
-
Już, już, a ty cwaniaczku co będziesz robił, rozpaczał w
samotności za swą lubą – zaśmiała się, bo wiedziała, że
chce jak najszybciej pozbyć się rodziny z domu by spokojnie
pograć w necie z kumplami, już był umówiony
-
O mnie się nie bój i bawcie się dobrze
Dojazd
do hotelu w którym był pokaz okazał się niezbyt sympatyczny
przez tłumy gapiów podziwiających modelki i paparazzi czyhających
na podjeżdżających vipów.
-
Nie wiedziałam, że tu będzie tylu sławnych i bogatych –
powiedziała Natalia z przekąsem – Nie wiem czy się wciśniemy.
Ale
wcisnąć im się udało i szybko zajęli swoje miejsca. Pokaz okazał
się fantastyczny, pięknie oświetlone modelki, niesamowite kreacje
i piękna muzyka. Przyjęcie było już mniej fantastyczne, ojciec co
chwilę przedstawiał ją jakimś ludziom, rozumiała,
że to partnerzy od interesów i ich żony, córki i pewno
kochanki.
Jedzenie
było nawet niezłe, Natalia nałożyła sobie
sporo rożnych specjałów na talerzyk i postanowiła
zjeść w spokoju poza główna salą przyjęcia. Wymknęła się
bocznymi szklanymi drzwiami i żeby nie pozostawać na widoku, poszła
jeszcze kawałek dalej korytarzem. W małej wnęce znalazła pusty
stolik
i dwa foteliki, więc rozłożyła się tam ze swoim
prowiantem zadowolona z odrobiny samotności.
Wsadzając
kolejną porcję jakiejś niezidentyfikowanej sałatki do ust
usłyszała ciche
głosy i kroki dochodzące z korytarza z przeciwnej strony niż sala
przyjęcia. Wcisnęła się mocniej w fotel starając się być
jak najmniej widoczna. Jednak po chwili usłyszała trzaśniecie
drzwi i wszystko wróciło do normy.
Niestety
nie na długo, od strony przyjęcia usłyszała znowu zbliżających
się ludzi, kiedy wyjrzała ostrożnie ze swojej wnęki okazało się,
że to jakiś obleśny gruby facet i jego dwóch ochroniarzy, ale
zatrzymali się wcześniej i weszli do jednego z pokoi
konferencyjnych. Parę minut później jeden z ochroniarzy wyszedł i
poszedł w stronę schodów mijając ją ale nie zauważając.
„Cholera,
ruch jak na autostradzie” – pomyślała z obrzydzeniem Natalia
Po
paru minutach spokoju znów pojawił się ochroniarz tym razem
prowadząc dziewczynę. Nie było by w tym nic dziwnego, na
przyjęciu. Ale kiedy przechodzili
obok Natalia spojrzała na nią przelotnie,
a potem już przyjrzała się uważniej. Ta dziewczyna nie wyglądała
na więcej niż czternaście lat i zdecydowanie nie szła tam z
własnej woli. Była przerażona i jakby lekko nieprzytomna, w umyśle
Natalii
zapaliła się natychmiast lampka ostrzegawcza.
„To
dziecko i to po prochach, coś jest nie tak…”
Wyjrzała
ostrożnie, ochroniarz brutalnie wciągną dziewczynę do pokoju w
którym znikną gruby
facet. Natalia zaczęła gorączkowo analizować
sytuację, nie dość, że już to wszystko co zobaczyła wskazywało
na wykorzystywanie dziecka, pedofilię,
to
jeszcze ostatnie wydarzenia w szpitalu, fantastyczne
teorie Artura i napad na Latosa, pobudziły jej wyobraźnie.
„Może
to są ludzie wykorzystujący nieletnie i inne kobiety do prostytucji
itd., a do tego je otumaniają prochami, coś muszę zrobić”
Natalia
poczekała chwilę, a potem wolno wstała i cicho podeszła do drzwi
pokoju. Przez nie usłyszała wyraźnie jęki i płacz dziewczyny
oraz sprośny
rechot męskich śmiechów, a potem odgłosy
szamotaniny i uderzeń zakończone płaczem. Tyle jej wystarczyło,
wstrząśnięta sięgnęła po telefon i wybrała numer
jedynego, obecnie przytomnego, znanego sobie policjanta, detektywa
Hoffmana, który miała nadzieję będzie wiedział co zrobić.
Niestety po pierwszym sygnale włączyła się poczta głosowa.
-
Tu detektyw Robert Hoffman, proszę zostawić wiadomość
-
Dzień dobry, tu Natalia Romano, przepraszam, że tak dzwonię ale
nie wiem co zrobić – zaczęła szybkim szeptem – Jestem w hotelu
„Mercurion” na pokazie mody, coś tu się dzieje niedobrego. W
jednym z pokoi jakiś facet znęca się i wykorzystuje dziewczynę na
oko czternastoletnią. Pomyślałam, że będzie Pan wiedział co
robić, jak Pan to odsłucha niedługo… to szóste piętro pokój
6547, koło sali bankietowej. Ja spróbuje poszukać ochrony. Niech
Pan do mnie zadzwoni. Do widzenia.
Zakończyła
połączenie i zastanowiła się co dalej, detektyw prawdopodobnie
nie odpowie jak jest zajęty, cos musi zrobić, ale co. W tym
momencie usłyszała ponowny odgłos otwieranych drzwi i podniesione
głosy. Dwaj faceci gruby i jakiś drugi rozmawiali głośno w
nieznanym jej języku poklepując się po plecach. Po chwili ten
drugi facet odszedł w stronę przyjęcia, a gruby razem
z ochroniarzem ruszył w jej stronę. Natalia szybko cofnęła
się do swojej wnęki.
Przeszli
obok niej bez zainteresowania i poszli dalej, znów usłyszała
trzaśnięcie drzwiami. Pomyślała, że może tam jest toaleta, albo
coś takiego nie przestała się nimi interesować, jednak niepokoiło
ją co z dziewczyną, tam został drugi ochroniarz, a może też jej
oprawca. Po chwili kończąc zgromadzone jedzenie postanowiła pójść
za facetami zobaczyć czy rzeczywiście jest tam toaleta, a potem
znaleźć ochronę, albo kogoś może zawiadomi ojca.
Nieśpiesznie
wstała i ruszyła korytarzem w stronę
domniemanej toalety. Dochodząc do drzwi
usłyszała huknięcie potem nagle drzwi wystrzeliły prosto w nią,
uderzając ją boleśnie w ramię. Krzyknęła zaskoczona i odsunęła
się szybko, całe szczęście bo przez rozwalone szeroko drzwi
wytoczyło się dwóch wielkich facetów, ciągnących szamoczącego
się poprzednio widzianego grubasa.
Za
nimi dostrzegła trzecią postać, równie wysoka i dobrze zbudowaną,
ale poruszająca się jakby z dużo większa zwinnością i
szybkością. Przeraziła się. W zasadzie nie zdołała zobaczyć
kiedy, bo nawet dobrze jej nie zdołała zobaczyć, postać w czerni
znalazła się koło niej. I w tedy go poznała, to ten
chłopak, czy raczej facet, motocyklista, Sebastian, chciała
krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle, a chłopak błyskawicznie
zdążył złapać ją w pół i zasłonić usta.
Trzymając
cały czas jedną rękę na jej ustach, podniósł ją w górę i
pobiegł za resztą. Okropny strach wyzwolił gwałtowny przypływ
adrenaliny. Szarpała się ile miała sił, kopała i rzucała głową,
ale to go w ogóle nie wzruszało, jak by nic nie warzyła
trzymał ją w pół jedną ręką i biegł prawie bezgłośnie po
schodach. Zmieniła więc taktykę próbowała teraz zaczepić o coś
nogami lub coś kopnąć, by narobić hałasu, ale to też na nic się
nie zdało, nieznajomy był szybszy i bezbłędnie wymijał
przeszkody, o które mogła zaczepić.
-
Przestań się szarpać, nic ci to nie pomoże – mruknął gniewnie
Wzmogło
to tylko jej walkę i zaczęła teraz próbować
go ugryźć w dłoń blokującą usta i oddech,
nie trwało to długo mężczyzna wzmocnił nacisk na jej
twarz, co spowodowało brak dopływu powietrza
i zaczęła się dusić. Próbowała się jeszcze bronić, rzucała
głową, ale nadaremno, powoli zaczęła ogarniać ją panika a
potem, ciemność.
Luna
stała obok porucznika Fila, który bacznie
przez
lornetkę na podczerwień obserwował okolicę
budynku. Sama sprawdziła wszystko już dokładnie i potwierdziła
miejsca wszystkich obserwowanych obiektów, a na dodatek była w
stanie dokładnie zlokalizować osoby wewnątrz, nie chciała być
jednak nieuprzejma dla porucznika więc pozwoliła mu wszystko
sprawdzać.
Przez
moment zastanawiała się co teraz robi Aleksander, szkoda że
zostawiła telefon w domu, zaraz po tej akcji lecą do Malamiego i
nie będzie miała okazji zadzwonić i usłyszeć jego głosu. Musi
się skoncentrować Gajusz ma rację Aleksander zdecydowanie ją
rozprasza. Z zamyślenia wyrwał ją głos porucznika.
-
Chce Pani spojrzeć, szef mówił, że mam Panią dokładnie
informować, a Pani ma obserwować akcję.
-
Nie, dziękuję, nie znam się na takim sprzęcie, wystarczy mi to co
widać – z uśmiechem odparła Luna, poprawiając kuloodporną
kamizelkę w którą zmusili ją ubrać się.
-
Przecież nic nie widać – zdziwił się porucznik
-
Nie szkodzi, cos tam widzę
-
Dobra, za chwilę będziemy wchodzić, proszę się nie ruszać stąd
– powiedział ostrożnie i dodał – Właściwie nie wiem co
Pani tu robi i dlaczego…
-
Nic, jestem konsultantem, psychologiem, mam
pomóc jak by ci przetrzymywani wpadli w panikę, albo byli w szoku,
podobnie moja koleżanka, to żaden sekret – uśmiechnęła się do
porucznika uspokajająco – Może nie będę nawet potrzebna
„Jak
tam, Oliwia, co się dzieje, mogą zaczynać”
„Myślę,
że tak, strażnicy właśnie sprawdzali czy wszystko w porządku i
są spokojni, nic nie podejrzewają, możesz ich uśpić, acha
uważajcie na te boczne wejście, dziwnie o nim myślą, jak by
obawiali się go, ale mam za mało czasu… w każdym razie tam
nikogo nie ma.”
„Ok,
sprawdzę, ale dla pewności musze podejść trochę bliżej”
-
Poruczniku, nie chcę tu zostawać, może okazać się, jednak, że
jak będziecie wchodzić to któraś z ofiar wpadnie w panikę i w
tedy będę potrzebna.
-
Nie mogę się zgodzić, nie możemy chronić Pań w czasie akcji -
żachnął się porucznik.
-
Nie Pań, tylko mnie, koleżanka zostaje, a Pan chce mnie
zabrać, prawda? – powiedziała z mocą patrząc mu w oczy.
-
Tak, może się Pani przydać – powiedział porucznik.
-
W takim razie idziemy.
-
Ok, zaczynamy – dodał przez mikrofon do reszty ekipy. – Uwaga,
zaczynamy!
Luna
obserwowała spokojnie całą jednostkę,
podchodzili do budynku ze wszystkich stron, z karabinami
gotowymi do użycia, i noktowizorami na oczach. Uśmiechnęła się
do siebie, wiedziała, że policjanci są bezpieczni, wszyscy w
budynku i przed
nim byli uśpieni. Powoli szła za porucznikiem
w
stronę, jak mu zasugerowała podejrzanych drzwi.
Kiedy zbliżyli się już na odległość 30 metrów, nagle dotarł
do niej charakterystyczny zapach migdałów.
-
Poruczniku, proszą się zatrzymać i proszę zatrzymać ludzi
-
Ależ…
-
Natychmiast, tam są ładunki wybuchowe – i poparła ten rozkaz
myślowym nakazem, ale tylko przez moment by nie odrywać się od
strażników
-
Skąd Pani wie?
-
Nie czuje Pan, zapach migdałów, to charakterystyczne dla C4 –
odparła spokojnie – proszę wezwać saperów by sprawdzili, za nim
wejdziecie do budynku.
-
Ale …
-
Bez obaw, strażnicy są uśpieni, tych na zewnątrz możecie
aresztować, ale nie wchodźcie.
-
Tak, ma Pani rację – powiedział w zamyśleniu i wydał
odpowiednie rozkazy swoim ludziom, po chwili otrzymał odpowiedź, od
wysłanych do budynku ludzi.
-
Miała Pani rację, niesamowite
-Ależ
skąd, Pan też pewnie zaraz by poczuł – odpowiedziała ze
śmiechem
-
No, może, jest czysto, wchodzimy, może Pani zająć się
uwolnionymi, - przez moment wsłuchał się w informację w słuchawce
– Tak, jest – odpowiedział i dodał do Luny – To 8 kobiet i 4
dzieci.
-
Ok, dziękuję.
„Piękna
Luna i jeszcze… piękna Oliwia, znów w towarzystwie głupich
ludzi, Oliwia też jest wspaniała marnuje swój talent, a mogłaby
tak wiele, ale ze mną. Na razie punkt dla nich, choć jakby ich tu
nie było to głupi ludzie poszliby w drzazgi. Ale na nasze
spotkanie jeszcze nie czas.”
Sebastian
zbiegał po schodach szybko i bez wysiłku, nadążając bez problemu
za swoimi ludźmi niosącymi bezwładne już ciało porwanego
obiektu. Tak wolał o nim myśleć, choć znał jego nazwisko
i powiązania, najchętniej sam by się nim zajął, a to nie
najlepszy pomysł. W związku z tym traktował to przedmiotowo, więc
robota jak każda inna, złapać, przewieść i dostarczyć na
miejsce, reszta zajmuje się Gajusz, a ten wie co robi. Czysto łatwo
i bez problemowo, tak było zawsze.
Tym
razem jednak nie, co ma zrobić z tą dziewczyną, i to właśnie
Ona, poznała go widział to w jej oczach. Zawsze priorytetem było
unikanie strat wśród niewinnych ludzi, czemu tym razem nie ma z nim
Luny ona takie sprawy załatwia jest dużo silniejsza od niego, a na
tą małą doskonale pamiętał, że nie mógł wpłynąć. Wtedy to
było mało ważne, ale teraz to katastrofa.
Jednak
musiał też przyznać, że to nie wszystko, kiedy ponownie dotkną
tej dziewczyny, poczuł jej zapach, ciepło i kiedy z taką pasją
walczyła z nim, znów poczuł coś niesamowitego, fascynację
niezidentyfikowane uczucie, które kazało mu zabrać ją ze sobą,
pomimo, że straciła przytomność i mógł ją zakneblować i
zastawić na schodach, nim ktoś by ją znalazł byliby daleko. Teraz
trzymał ją w ramionach i przyciskając bezwładne ciało do piersi
miał tak irracjonalne uczucie przyjemności.
Po
chwili byli już w furgonetce stojącej w garażu, zatrzasnąwszy
drzwi ruszyli szybko przez nikogo niezauważeni i pomknęli dalej
ciemnymi ulicami.
-
Szefie, zrobić ci miejsce przechodzisz do przodu.
-
Nie zostanę tutaj, Lars uśpiony
-
Tak, już będzie teraz spał co najmniej trzy dni, a co z tą małą,
czy wywalamy ją gdzieś, nim się obudzi.
-
Nie– Sebastian warkną ze złością
Spojrzał
na bezwładne ciało leżące na brudnej
podłodze
furgonetki i pochylił się ostrożnie dotykając
ramienia dziewczyny. Tak, teraz na razie, będzie spała, nie obudzi
się długo na pewno, a on może się spokojnie zastanowić. Jeszcze
raz pochylił się nad ciałem dziewczyny i uniósł je łagodnie
układając ją na swoich kolanach. Sięgną po leżący w rogu koc
i delikatnie otulił nim śpiąca dziewczynę.
Wyglądała
tak delikatnie i niewinnie jak śpiąca królewna z bajki, a on
wyobraził sobie jak mógłby być królewiczem budzącym królewnę
ze snu pocałunkiem. Tak było w bajkach, ale on nie jest
królewiczem, rycerzem tylko potworem z bajek,
przed którymi rycerze ocalają królewny.
Zasępił
się, ma moment i pogłaskał delikatnie
policzek
dziewczyny, był taki miękki, ciepły i delikatny.
Czy na pewno chciał tylko obudzić ją pocałunkiem, a może zamiast
pocałunku zatopiłby swoje zęby w jej gładkiej białej szyi i
nasycił się jej krwią, tak to było pożądanie i pragnienie
zarazem tak silne i tak pierwotne. Nie, myśl o tym, że mógłby
ją skrzywdzić podziałała na niego piorunująco, nie chce tego nie
mógłby.
Mijały
kolejne godziny szybkiej ucieczki, przesiedli się do innej
furgonetki jeszcze parę godzin i będą na miejscu. Im dłużej
przyglądał się śpiącej dziewczynie tym bardziej nie chciał się
z nią rozstawać i tym bardziej wiedział, że nie chce jej
skrzywdzić, a to się ze sobą raczej wykluczało. Choć jeśli Luna
mogła kochać zwykłego chłopaka, to i on mógł zakochać się w
takiej dziewczynie. Co za
absurdalna myśl, wszystko przez Lunę. I co z tego
będzie, zwłaszcza jak się Gajusz dowie, złamali jego największy
nakaz, i to oboje. Może to jakaś epidemia.
Aleksander
zdenerwowany po raz kolejny usiłował połączyć się z Luną, ale
nic. Zostawił już kilka wiadomości relacjonujących zaginiecie
Natalii i prośby o telefon, jednak Luna nie oddzwoniła. Ostatnie
kilkanaście godzin było jak zły sen. Od momentu jak rodzice
zadzwonili z pytaniem czy może Natalia wróciła sama wcześniej do
domu, bo nie mogą jej znaleźć i nie odpowiada na telefon, wszystko
było katastrofa i nic nie wskazywało na poprawę tej sytuacji.
Dzwonił po znajomych Natalii, ale nikt nic nie wiedział do nikogo
nie dzwoniła, potem wrócili rodzice i dalej dzwonili po szpitalach
i na policję.
Matka
mówiła, że na imprezie pod koniec przyjęcia
było jakieś zamieszanie i nawet ktoś mówił,
że
w hotelu jest policja, ale tak naprawdę nic nie było
wiadomo.
Ochrona hotelu nie znalazła Natalii w hotelu
ani na terenie. Policja miała się skontaktować rano.
Późno
w nocy zadzwonił do ojca jakiś detektyw
z dziwnym pytaniem, czy Natalia rozmawiała z nim na przyjęciu o tym
co widziała. Aleksander słyszał jak
ojciec usiłuje dowiedzieć się o co chodzi i okropnie
się zdenerwował, bo wyglądało na to, że Natalia w coś
się wpakowała i na dodatek prawdopodobnie
znała tego policjanta.
Znów
wybrał numer i znów odpowiedziała mu automatyczna sekretarka nawet
nie głos Luny. Miał nieodparte wrażenie, że tylko ona może mu
pomóc znaleźć siostrę, a to co o niej wiedział mówiło mu, że
ma dużo większe możliwości niż policja. Ale jej nie było. Był
nawet pod jej domem i mimo wcześniejszych zakazów Luny,
dzwonił, ale dom był cichy i pusty nikogo nie było.
Dziewczyna
leżała teraz na kilku miękkich kocach,
amortyzujących podskoki i drgania furgonetki
na
wybojach, a jej głowa spoczywała na jego kolanach.
Napawał się jej zapachem i ciepłem cały czas gładząc jej włosy,
policzki i szyję, jak by nie mogąc oderwać swoich rąk od jej
ciała. W pewnym momencie zauważył, że nieruchoma do tej pory
twarzyczka delikatnie poruszyła się i dziewczyna poruszyła
oczami pod zamkniętymi powiekami i jakby
wtuliła się przysuwając policzek do jego chłodnej gładzącej ja
dłoni.
Powoli
zaczynała się wybudzać, chciał spojrzeć w jej oczy przekonać
ją, że nie jest zły i…
Znów
lekko się poruszyła, jęknęła cicho i westchnęła,
przekręciła głowę jak by szukając miłego dotyku jego dłoni.
Przytulił ją do siebie i położył chłodną dłoń na czole,
a potem pochylił się i delikatnie
musną pocałunkiem jej wargi. Westchnęła
i powoli otworzyła jeszcze nieprzytomne oczy.
Widział,
że jest jeszcze odurzona i nie ma pojęcia co się z nią dzieje,
ale jego dotyk działał na nią
uspokajająco i sprawiał jej przyjemność. Szerzej
otworzyła wielkie ciemno szare oczy i spojrzała prosto na niego, a
on utoną w tych wspaniałych, w miarę
odzyskiwania przytomności coraz głębszych
i większych oczach.
Dłuższy
czas nie była w stanie zrozumieć co się z nią dzieje. Czuła
ruch, może unosiła się na wietrze lub na wodzie, może wirowała i
spadała w przepaść. Nie ten ruch był kołyszący, ale twardy
i nierówny, było jej ciepło, miękko i przyjemnie. Gdyby nie
ten dziwny odgłos i ruch, drgania mogłaby budzić się w łóżku z
długiego dziwnego snu. Czuła jeszcze coś tak zniewalająco miłego,
jak muśnięcia chłodnych delikatnych skrzydeł. Czy skrzydła są
chłodne? Nie, to głaskanie delikatnych chłodnych dłoni, ale
czyich, kto budzi ją tak słodko?
Gdzieś
w jej głowie pojawiła się myśl „Jesteś bezpieczna, zawsze będę
cię chronić…” – czy to jej myśli …
Usiłowała
otworzyć oczy, ale nie mogła, a może otworzyła, ale nic nie
widziała. Starała się skoncentrować i zmusić swój umysł do
wysiłku sprawdzenia
co jest tak nieprawdopodobnie przyjemne.
Powoli ciemność zamieniała się w ferie kolorowych barwnych plam,
wirujących i mieszających się ze sobą, by po dłuższej chwili
zacząć się uspokajać i formować w określone kształty. Tym
kształtem były
wszech ogarniające, niesamowite, przenikliwe,
czarne oczy w kształcie łagodnych migdałów, otoczonych długimi,
gęstymi, ciemnymi rzęsami i zwieńczonych
gęstymi czarnymi prostymi brwiami.
Te
oczy były wszystkim całym światem i jednocześnie
całym wszechświatem, otaczały ją i przenikały, a ona w nich
zatracała się i nie chciała nigdy przestać. Oczy patrzyły na nią
z ogromną czułością i troską, dając poczucie bezpieczeństwa i
miłości, tak miłości, pożądania, rozkoszy, na zawsze.
Powoli
nie mogąc oderwać się jednak od tych oczu, umysł Natalii zaczynał
pracować analizować co działo się wokół i co działo się…
wcześniej. Starała się przypomnieć sobie gdzie jest i co tu
robiła i kto to jest. Nagle w jej świadomości pojawił się
paniczny strach, to pamiętała, wszech ogarniający strach i ból.
Zaczynała trzeźwieć i przypominać sobie poprzednie
wydarzenia.
Próbowała
zerwać się, uciekać, jednak jej ciało nie było gotowe na tak
gwałtowny ruch, nim uniosła się choć trochę zatoczyła się i
zaczęła spadać, jednak delikatne mocne ręce potrzymały ją lekko
i pewnie, nie pozwalając upaść.
„Uspokój
się nie zrobię ci krzywdy” – pojawiło się jej w głowie
Ich
dotyk był miły i bezpieczny, ale nie dała się zwieść wrażeniu,
dalej walczyła, rzucała się i szarpała, strach zaczynał
przemieniać się w złość, a ta dodawała jej sił. Próbowała
kopać, gryźć, i uderzać głową, ale kopała głównie
powietrze, a nawet jak dosięgła prześladowcę to on tylko się
uśmiechał kpiąco. Jej głowa parę razy uderzyła w podłogę
furgonetki, a zębami zdołała tylko złapać
przez moment rękaw skórzanej kurtki, ale nie poddawała się.
-
Uspokój się nie zrobię ci krzywdy – usłyszała cichy miękki
głos – Choć ładnie pachniesz kiedy się boisz, bardzo
pociągająco – zaśmiał się trochę łobuzersko i nie zbyt
uspokajająco.
Po
tych słowach dotyk oplatających ją rąk zelżał, co natychmiast
wykorzystałaby szarpnąć się i
wyrwać, jednoczesny podskok ciężarówki na jakimś
wyboju, odrzucił ją na bok, uderzyła o boczna ściankę z hukiem,
wrzasnęła bardziej ze złości niż bólu, ale szybko się
odturlała i podniosła tak by w rogu skulić się w
przysiadzie.
Tym
razem jej prześladowca nie zareagował na
jej ucieczkę, ale przyglądał jej się z rozbawieniem.
Nienawidziła go i tego uśmiechu, wszystkich nienawidziła. Czuła
się jak zwierzę w klatce, a złość zaczynała przeradzać się we
wściekłość podsycaną jeszcze paniką. Na dodatek jeszcze
strasznie chciało jej się pić, zdawała sobie sprawę, że to
głupota teraz o tym myśleć, ale czuła aż ból w gardle i
przełyku.
-
Hej, szefie, wszystko gra, może pomóc – dobiegł głos od strony
szoferki
-
Nie, w porządku, wszystko Ok. – odpowiedział mężczyzna przed
nią, z rozbawieniem
-
Skoro tak, nie ma sprawy, dobrej zabawy, szefie, zostaw może coś
dla nas – głos zarechotał lubieżnie.
-
Spadaj, bo i tobą się zajmę –warkną głośno, tym razem w jego
głosie nie było rozbawienia, wręcz przeciwnie, ta groźba była
bardzo poważna.
Od
strony szoferki zaległa jednoznaczna cisza. Widziała grymas złości
na twarzy swojego prześladowcy i podsyciło to wciąż narastającą
panikę.
„Teraz
to już koniec” – pomyślała.
Im
bardziej się bała tym bardziej była wściekła, dodatkowo
furgonetka znów gwałtownie wzięła zakręt, powodując, że
Natalia straciła równowagę i dotkliwie uderzyła się w bark. Znów
widziała kpiący uśmiech jaki pojawił się w tym momencie na
twarzy mężczyzny i jego rozbawione oczy. To plus usłyszane
wcześniej słowa, a właściwie ten lubieżny rechot, utrata
równowagi i ból przelało miarę, jej wściekłości i strachu,
teraz była w furii. Adrenalina w jej żyłach buzowała, a ciśnienie
powodowało, że przestawała widzieć i myśleć. Tak silne
pobudzenie wywoływało silne uczucia, które jej całe ciało
odczytywało jako wściekłość i nienawiść. Była gotowa zabić
by się bronić, do ostatniej kropli krwi.
-
Może chcesz się napić, to się trochę uspokoisz – przyglądał
jej się jak małemu zamkniętemu w klatce zwierzątku
Dostrzegła
w zalewającej ją furii tylko wyciągniętą w jej kierunku rękę,
nic nie myślała, rzuciła się do przodu, ugryzła wyciągniętą
dłoń i z impetem zaatakowała przeciwnika.
Takiego
ataku się nie spodziewał, jednak szybkość jego reakcji była
nieporównywalnie większa niż dziewczyny, dla niego poruszała się
wolno
i bez trudu złapał ją i unieruchomił. Obserwując
ją
wcześniej przywodziła mu na myśl małe zwierzątko
szamoczące i złoszczące się na opiekuna, teraz to już nie był
mały tygrysek, to był atak dzikiej furii i determinacji
wściekłej tygrysicy. Było to dla niego fascynujące, i dodatkowo
wzbudzało tak silne uczucia, których jak sądził nigdy nie miał.
-
Ugryzłaś mnie – Sebastian był zdziwiony i zafascynowany –
Chcesz mojej krwi zamiast wody
Dziewczyna
spojrzała na niego dziko z furią i nienawiścią w oczach. Skoro
tak, i nie chce po dobroci zawsze może ją zmusić. Obrócił się
powoli, sięgną po butelkę i przytkną jej siła do ust.
-
Pij – rozkazał twardo
Zacisnęła
mocniej szczęki i starała się odwrócić głowę, trochę płynu
dostało jej się do ust. Zaczęła pluć i krztusić się.
-
Pij – ponowił rozkaz
-
Niee… - warknęła z wściekłością i spróbowała
znów go ugryźć, a potem uderzyć głową.
-
Jak chcesz – prychną i puścił, a w zasadzie rzucił dziewczynę
na podłogę ciężarówki.
Przez
moment leżała nieruchomo oszołomiona,
potem
obróciła się, podkurczyła nogi i skoczyła w róg
furgonetki, przybierając obronną pozycje, kucała opierając ręce
o podłogę.
Sebastian
udał ruch jak by chciał podsunąć się do niej, widząc jak się
spina, zaśmiał się kpiąco i trochę okrutnie.
-
No to siedź tam jak chcesz mnie to nie obchodzi
– powiedział obojętnie – Jak będziesz chciała
pić to mnie obudź – dodał pokazując butelkę.
Cofną
się do leżących na podłodze koców i usiadł na nich
opierając się plecami o bok pojazdu wyciągną nogi i postawił
butelkę koło siebie, po przeciwnej stronie niż była dziewczyna.
Potem przeciągną się i lekko rozłożył zamykając oczy, nie spał
jednak słyszał każdy oddech dziewczyny i każde
jej uderzenie serca. Wiedział, że łatwo nie będzie, jest bardzo
uparta ale był cierpliwy, polował.
Dziewczyna
kucała przez dłuższy czas w pozycji
gotowej do skoku, spięta i nieruchoma. Potem powoli i ostrożnie
usiadła na podłodze, Sebastian wiedział, że cały czas mu się
uważnie przygląda oceniając czy śpi. Po prawie godzinie chyba
nabrała pewności,
że śpi, ostrożnie przekręciła się z powrotem
na czworaka i podsunęła się odrobinę, badając jego reakcję.
Następnie podeszła bliżej, znów zatrzymała
się, słyszał z rozbawieniem, jak serce jej wali, czuł jej zapach
i krew płynąca w żyłach.
Teraz
dziewczyna ostrożnie wyciągnęła rękę, by sięgnąć po butelkę,
musiała się pochylić nad nim, czuł jej ciepło i pobudzenie.
Otworzył oczy, jednocześnie łapiąc ją za nadgarstki, uśmiechną
się łobuzersko, pocałował i przewrócił na plecy.
-
Kazałem się obudzić, jak będziesz chciała pić – zaśmiał
się.
-
Nie na… - nie miała szansy skończyć, bo zatkał jej usta jego
szybki całus – złapała powietrze gwałtownie
-
Ni… - znów jego wargi wbiły się w jej usta nim skończyła
– Nie
mów tak, bo ja mogę tak w nieskończoność, chyba, że
chcesz…
Choć
przez chwilę turlali się po podłodze furgonetki, rzuceni impetem
powrotu jej furii, starał się osłaniać ją przed uderzeniami nie
przygnieść zbyt mocno. Nie miał żadnego problemu z
unieruchomieniem jej w swoich silnych ramionach, obejmował ją mocno
i starał się jednocześnie delikatnie gładzić jej włosy i plecy.
-
Uspokój się nie zrobię ci krzywdy –Sebastian starał się mówić
jak najłagodniej, bojąc się, iż zaraz sama zrobi sobie krzywdę.
– Może jednak się napijesz – ciągną dalej łagodnie.
Odsunęła
się gwałtownie, ile tylko mogła, mocno trzymana w uścisku
Sebastiana. Widząc jak mocno
zaciska szczęki w sprzeciwie i głośno wydycha
powietrze, uśmiechną się.
-
Takie małe, a jakie złe – zaśmiał się – Na szczęście mnie
to nie przeraża, spotkaliśmy się już pamiętasz mnie?
-
Niee… pieprz się, nienawidzę cię, puść mnie – zawarczała,
kuląc się.
„Pamiętasz.
Uspokój się nie zrobię ci krzywdy, w końcu ty mnie kiedyś
uratowałaś” – spróbował ostrożnie.
Tulił
ją do siebie, wiedząc, że takie unieruchomienie jest najlepszym
lekarstwem na taki atak paniki i furii i rzeczywiście po chwili,
poziom adrenaliny zaczął jej opadać i miejsce dzikiej furii zajęły
łzy, płynące dziewczynie po policzkach. Z jej gardła dobył się
szloch rozpaczy. Nie poddała się może jeszcze, ale zaczynała
powoli uspokajać. Oddychała gwałtownie łapiąc powietrze przez
łzy, a serce waliło jej jeszcze w oszałamiającym
tempie. Sebastian wsłuchując się w ten dźwięk czuł ogarniająca
go fascynacje i pożądanie.
-
No, może jednak – delikatnie podsuną jej butelkę z wodą
Tym
razem nie odsunęła się, przytknął butelkę do jej warg i
przechylił ostrożnie pozwalając by płyn zwilżył jej usta, a
potem gardło. Po kilku łapczywych łykach, odsuną na moment
butelkę.
-
Spokojnie, złap powietrze bo się zakrztusisz.
I
znów pozwolił jej pić. Patrzyła na niego podejrzliwie znad
butelki, śledząc dokładnie wyraz twarzy i ruchy, jak by
podejrzewała podstęp i bała się w każdej chwili ataku z jego
strony.
-
Teraz cię puszczę, nie zrobię ci krzywdy, nie rzucaj się na mnie,
weź butelkę i sama pij – Sebastian znów starał się mówić jak
najłagodniej.
Pomogło,
kiedy rozluźnił ramiona tym razem nie rzuciła się, lecz wzięła
z wahaniem podaną wodę i zaczęła łapczywie pić nie spuszczając
go jednak z oczu. Ostrożnie i czujnie odsunęła się odrobinę
i usiadła podkulonymi dogami. Była cały czas w zasięgu
jego rąk, jednak w czujnej pozycji w razie czego gotowa do ucieczki,
ale siedziała spokojnie.
-
I jak lepiej? – rzucił
-
Nie dotykaj mnie, pieprzony dupku, nienawidzę cię – cicho
zawarczała, ale tak prawie łkając.
Sebastian
uśmiechną się szeroko i popatrzył jej w oczy. Jakże piękne
oczy, może i pełne strachu, jednak tak ogromne i przepastne, a na
ich dnie kryła się wielka siła i odwaga zarazem. Wiedział, że
musi ją przekonać, a nie pokonać, wiedział też, że pragnie jej,
jak nic na świecie.
-
No, teraz zdecydowanie lepiej, naprawdę nic ci nie zrobię, nie chcę
ci nic zrobić – powiedział spokojnie – No chyba, że sama sobie
coś zrobisz – dodał z lekką kpiną – rozbijając się o mnie.
Popatrzyła
na niego z niedowierzaniem. Wyciągną rękę po pustą już butelkę,
ona jednak gwałtownie wzdrygnęła się na ten ruch i cofnęła.
Poczekał moment w bezruchu, po chwili dalej nie spuszczając go z
oczu podała mu butelkę ostrożnie.
-
Fajnie, pamiętasz mam na imię Sebastian, przypomnisz
mi jak ty masz na imię, nie chcę o tobie
myśleć,
potargana dziewczynka – dodał i uśmiechną
się
-
Nie, N… Natalia – odpowiedziała niepewnie i przygładziła
jednocześnie jakby odruchowo włosy.
Ten
jej ruch wywołał u Sebastiana falę czułości.
-
Nie jest tak źle – powiedział ze śmiechem, na co dziewczyna
oblała się rumieńcem – Mam na myśli, że może się dogadamy–
dodał.
Odpowiedziało
mu pytające spojrzenie dziewczyny.
-
Nic ci nie zrobię, nie jestem taki zły, to znaczy może jestem –
sprostował – Ale nie dla ciebie, chcę, abyś mi uwierzyła –
dodał żarliwie – Znalazłaś się tu przez przypadek i postaram
się abyś bezpiecznie wróciła do domu, ok., spróbuj choć trochę
mi zaufać.
-
Ale jak…, nie wiem…
-
Wiesz, popatrz mi w oczy, mówię prawdę – powiedział delikatnie
i przysuną się ostrożnie w jej stronę. Tym razem nie odsunęła
się, a w jej oczach pojawiła się nowa nuta.
-
Naprawdę mnie wypuścisz – spytała powoli
-
Tak, wierz mi, musimy załatwić co mamy do
załatwienia i ciebie to nie dotyczy, potem będziesz
wolna, tylko nie wolno ci zrobić sobie krzywdy do tego czasu –
dodał
-
A potem już wolno mi – tym razem uśmiechnęła się po raz
pierwszy, ten uśmiech był naprawdę prześliczny, jeszcze
niepewny i niezdecydowany, ale Sebastian już wiedział, że
chciał aby uśmiechała się zawsze.
-
Nie, nigdy nie wolno ci robić sobie krzywdy, a jak nie będziesz
grzeczna to będę musiał cię pilnować i bronić przed tobą też
– powiedział z kpina w głosie
Coś
w tych jego słowach, a może w ich tonie, a
może w wyrazie jego oczu spowodowało, że Natalia
poczuła się naprawdę bezpiecznie i uśmiechnęła się.
Czuła absurdalność całej sytuacji, to był porywacz,
prawdopodobnie terrorysta, a ona czuła się przy nim
bezpiecznie i miała tak naprawdę ochotę przytulić
się do niego.
-
Dlaczego… - nie wiedziała jak to powiedzieć i jak zapytać
-
Nie wiem, ale wiem, że nie zniósłbym aby ci się coś stało,
zwłaszcza przeze mnie, już wtedy mówiłem ci, że chcę się tobą
opiekować – Sebastian zawahał się i dodał z uczuciem –
Chyba…, tyle miesięcy z tym walczyłem, przyglądałem Ci się
z daleka, wiem, że to irracjonalne i wiem, że się mnie boisz,
ale bardzo chcę byś się mnie nie bała, ale pewnie nie mogłabyś,
to nie szkodzi…– teraz dodał to z tak głębokim żalem, aż
zabolało ją serce.
-
Skąd wiesz, że nie mogłabym? – Natalia spytała obronnie
-
Bo … nawet nie masz pojęcia kim jestem, jestem zły, jestem
potworem
-
Może, ale mnie nie skrzywdzisz, nie chcesz, bo ja ci kiedyś
pomogłam, też myślałam o tobie – dodała i przysunęła się
teraz trochę bliżej do niego.
Stali
teraz na czworaka w kołyszącej furgonetce, zaledwie o parę
centymetrów od siebie zapatrzeni
w swoje oczy, zapomniawszy o otaczającym
świecie. Sebastian lekko uniósł się i podniósł rękę, nie
oddalając się od twarzy Natalia ani o centymetr i delikatnie dotkną
jej policzka. Nie uciekła i nie cofnęła się, nie chciała.
„Pragnę
Cię”- nie chciał przesyłać jej myśli, ale nie mógł się
powstrzymać. Wyobraził sobie jak całuje ją namiętnie jak ich
ciała łączą się i stanowią jedność. Stłumił to wyobrażenie
cała siłą woli.
Teraz
drugą dłonią niepewnie dotkną jej twarzy i ostrożnie przysuną
do siebie poddawała się
temu i objęła go najpierw z wahaniem i delikatnie
a potem mocno za szyję.
Pochylił
się nad nią i musną jej wargi, nie protestowała
wręcz przeciwnie, rozchyliła je w nadziei
na więcej i wtuliła się w nie żarliwie. Całował ją namiętnie
i zapamiętale, aż w jego głowie odezwał się alarmujący sygnał,
że musi przestać, że nie może tak dalej bo może zrobić jej
krzywdę.
Odsuną
ją delikatnie, pocałował w czoło i przytulił do piersi,
czując jej przyśpieszony oddech i szybkie bicie jej serca,
wiedział, że to nie ze strachu i czuł ogarniającą go rozkosz.
„Pragnę
całym sobą”- nie mógł powstrzymać tych myśli
Całował
ją po twarzy i szyi, jednocześnie gładząc włosy i plecy. Kładąc
się na podłodze furgonetki pociągnął ją za sobą i tak się
przekręcił, że leżała teraz na nim. Odsunęła się nieco,
przyglądając mu się z figlarnym uśmieszkiem położyła mu ręce
na barkach i powiedziała uśmiechając się:
-
No, teraz jesteś w mojej mocy i ty nie możesz uciec, a ja mogę
zrobić co chcę
-
Ach, Natalia, Natalia boję się ciebie – zawołał z kpiącym
śmiechem
-
Jakoś nie wyglądasz, a lepiej żebyś się bał –przesunęła
swoje dłonie na jego szyję – Zaraz cię uduszę i ucieknę –
dodała
-
Na to nie pozwolę, udusić mnie możesz, jak chcesz, ale nie
uciekniesz – i dodał kpiąco – Bo mi serce pęknie
-
No akurat, wcale ci nie wierzę, zabawiasz się, by ci się nie
nudziło, a potem….
-
Tak, oczywiście, uwielbiam poskramiać takie małe złe zwierzaczki
jak ty - roześmiał się przekręcając tak, że teraz ona leżała
na podłodze i dodał kpiąco – Mam już ich całą
kolekcję, rozszyfrowałaś mnie. - „Jesteś moim zwierzaczkiem”
-
No nie, zwierzaczku, jak cię zaraz pogryzę to wszystkie zwierzaczki
pójdą ci w pięty – pogroziła, ale nie przestając się śmiać
-
Jasne, jasne, tylko nie wiem, czy zauważyłaś kto teraz jest na
górze i kto może cię pogryźć – i pochylił się nad jej szyją,
udając atak, pocałował ją ze śmiechem mrucząc – Ach, Natalia,
Natalia sam nie wiem czy mam cię zabić, czy pocałować.
-
No i….
-
Na razie… wolę pocałować – zamruczał czule i znów namiętnie
zaczął ją całować.
Leżeli
tak jeszcze przez ponad godzinę kołysani bujaniem furgonetki na
nierównej drodze, dotykając się i rozmawiając cicho o sobie, to
znaczy głównie o Natalii, Sebastian chciał wiedzieć, co lubi, co
myśli, czego pragnie.
Zadawał
mnóstwo pytań, a Natalia odpowiadała,
o miłości do koni, o zwierzętach, o spacerach po lesie, trochę o
samotności i niezrozumieniu ludzi. Opowiedziała też, że ma brata
bliźniaka, który jedyny ją rozumiał i znał ja naprawdę.
Po
raz pierwszy Sebastian spotkał kogoś, z czyjego umysłu nie
był w stanie wychwycić czy mówi prawdę, czy nie i to jeszcze
bardziej go fascynowało i urzekało. Po raz pierwszy czuł się
wolny i bardzo szczęśliwy, był wolny od swojego daru i
przekleństwa.
W
pewnym momencie furgonetka zaczęła wyraźnie zwalniać, po czym
wykręciła i zatrzymała się.
-
No to jesteśmy na razie na miejscu, potem ruszymy dalej ale już
inaczej – powiedział podnosząc się – Muszę teraz pozałatwiać
różne sprawy, nie bój się tu jesteś bezpieczna
-
Nie idź – poprosiła
-
Nie mogę muszę posprawdzać to i owo, zadzwonić i polecieć po
paliwo. Ale niedługo wrócę, najdalej za godzinkę
-
Boję się, a on… – spojrzała na leżące w rogu ciało
-
Będzie jeszcze spał przez dobę, jak by go niebyło
-
E….nie chcę…
-
No co ty, zaraz dostaniesz jeść, a potem prześpij się trochę, to
jak przyjdę znów sobie pogadamy – powiedział Sebastian śmiejąc
się.
-
Dobra, ok.
Wychodząc
znów się uśmiechną uspokajająco i puścił do Natalii oko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz