Ten
i kolejne egzaminy okazały się, dla Aleksandra
zaskakująco proste, a z każdym denerwował się coraz mniej, coraz
bardziej pewny tego co umie. Ku jego zaskoczeniu miesiąc matur miną
szybciej niż by się spodziewał i od razu już w dniu
zakończenia szkoły wydał mu się odległy i mało realny. Sesja
Natalii też już się skończyła w każdym razie dla niej, bystra
bestia zdała
wszystkie egzaminy w zerówkach lub w pierwszym
terminie.
Teraz pochłonięta była badaniami w szpitalu.
Powoli opadły emocje i liczyło się teraz to co było na bieżąco,
a dziś czekało ich wieczorem spotkanie i bal absolwentów, na który
pójdzie z Luna i Natalią razem. Natalii obiecał bal już w zaszłym
roku, a Luna nie miała nic przeciwko temu i bardzo się
cieszyła a poza tym przyda jej się oderwanie na moment od badań.
Natalia
uwielbiała wszelkie imprezy ale ten bal absolwentów był
szczególny, jej własny bal po zakończeniu szkoły ominął ją bo
w stajni Cezar miał kolkę i siedziała z nim całą noc, wtedy
Aleksander obiecał jej, że na następnym balu poszaleje, no a po za
tym nie jest już uczennicą i nauczyciele mogą na nią patrzeć
inaczej zwłaszcza jeden… poza tym oderwanie się od pacjentów
w śpiączce i analizy badań było naprawdę konieczne dla
zachowania zdrowia psychicznego. Ostatnie tygodnie nie przynosiły w
badaniach żadnej zmiany, co prawda śledztwo detektywa Hoffmana,
który przejął sprawę po
Latosie, wyglądało lepiej, zwłaszcza po zhakowanych
informacjach od kumpla Artura o Wiktorowie i jego powiązaniach z
rosyjską mafią. Jak się okazało Wiktorow robił nielegalne
badania na ludziach w Rosji w jakimś abstrakcyjnym
laboratorium, poddając badanych delikatnie mówiąc „praniu mózgu”
i ekstremalnej hipnozie, a badania te wręcz wyglądały jak
tworzenie super żołnierzy.
Natalia
nie miała pojęcia jak tan chłopak dotarł do takich danych, ale to
było więcej niż Interpol zdołał zdobyć. Teraz śledztwo toczyło
się pełną para i nawet wydział bezpieczeństwa był w to
zaangażowany, miało to jednak i złe strony, detektyw Hoffman nie
mógł im teraz nic nowego powiedzieć. Tak więc, chwila oderwania
się od tego wszystkiego na pewno była wskazana.
Było
przed czwartą więc zabrała się za bardzo staranną toaletę i
przeanalizowanie swojej garderoby.
Po
pół godzinnej frustracji przed szafą wybrała w końcu jedyną
swoją krótką letnią sukienkę w kolorze jasnej brzoskwini, a
nawet wyciągnęła do niej sandałki na wysokim obcasie, choć
chodzenie w nich mogło się okazać sportem ekstremalnym w jej
wykonaniu.
Z
niesmakiem stwierdziła, że nie jest pewna czy to, co zaplanowała
na dziś jest odpowiednie na pierwszy bal, nigdy nie miała żadnych
super ciuchów odpowiednich na takie okazje, zwłaszcza, że w końcu
pokazywać się będzie z tak rewelacyjnie przystojnym chłopakiem
jak Aleksander i tak przepiękną dziewczyną jak Luna.
W
tym momencie rozległo się ciche pukanie do drzwi.
-
Cześć, to ja…, można – miękki i delikatny głos Luny ją
zaskoczył
-
Możesz, możesz, czemu jesteś tak wcześnie? – Natalia nie mogła
się powstrzymać od pytania.
Luna
wsunęła się szybko przez uchylone drzwi, ledwo mieszcząc się
obładowana wielką torbą na ubranie i drugą nieco mniejszą. Była
już gotowa, ubrana w przepiękną delikatną muślinową suknię w
mlecznym kolorze, lekko dopasowaną, zwiewną
i półprzezroczystą. Wykończoną delikatnymi
wrzosowymi lamówkami i udekorowaną przy głębokim dekolcie
wrzosowymi kwiatkami. Szeroka zwiewna spódnica była rozcięta z
przodu i z tyłu ukazując zgrabne nogi w wyciętych wrzosowych
szpileczkach, a we włosy również miała wpięte drobne, blado
fioletowe kwiatki.
-
Hej, pomyślałam, że może być chciała …. – zawiesiła głos
– No, wiesz jak byłyśmy w sklepie to mówiłaś, że nie masz
odpowiedniej sukienki na bal, więc pomyślałam, że może
chciałabyś pożyczyć i przywiozłam – uśmiechnęła się
nieśmiało
Natalia
skoczyła do niej entuzjastycznie
-
Pokaż...
-
Spokojnie, nie wiem czy będzie dobra i czy ci się spodoba, ale
mówiłaś, że chciałabyś wszystkich zaskoczyć, wyglądać
inaczej niż zawsze.
I
wyciągnęła delikatnie przepiękną ciemno granatową lekko
opalizującą jedwabną suknię z torby. Natalię aż zatkało,
tak była niesamowita.
-
Dawaj przymierzę, dziękuję, strasznie dziękuję – rzuciła się
na Lunę całując ją w policzek. Luna zaśmiała się zaskoczona.
-
No przymierzaj, przymierzaj, już ci pomagam
Po
chwili Natalia stała przed lustrem nie mogąc nadziwić się swojemu
odbiciu. Jej ciało opinała idealnie dopasowana do zgrabnej sylwetki
długa, ciemno granatowa, lekko opalizowana suknia, na
ramiączka o prostym klasycznym kroju z rozcięciami
po
bokach. Wyrafinowaną elegancję sukni podkreślały
jeszcze
wspaniałe dodatki, srebrny naszyjnik z szafirami,
taka sama bransoletka i dwie spinki ujarzmiające w cudowny
sposób jej nieokiełznane włosy, a całość dopełniały cudowne
srebrne pantofelki wykończone również szafirami.
-
Cudownie – Natalia obracała się przed lustrem w zachwycie –
wyglądam tak… wyniośle i poważnie.
-
No nie wiem, wiele kobiet raczej by się załamało z tego powodu
-
Ale one nie wyglądają jak małolaty, przy starszym bracie –
odparła Natalia poważnie.
-
Myślę, że będziesz miała super powodzenie na balu i poodbijasz
wszystkich facetów. A tak przy okazji masz kogoś upatrzonego –
spytała Luna filuternie
-
No, wiesz strasznie mi się podoba profesor Dryc, ten wuefista co
uczył wf Aleksandra, ale on mnie nie zauważa, a na bal idzie ze
swoją dziewczyną Anną.
-
Nie byłabym taka pewna, czy cię nie zauważa, wydawało mi się, że
jak tylko pokazujesz się na parkingu koło szkoły to wodzi za tobą
wzrokiem jak pies na łańcuch za swoim panem – Luna zaśmiała się
rozbawiona zaskoczeniem Natalii
-
No, co ty
-
Myślę, że dzisiaj padnie na twój widok
-
Hmm – Natalia zamyśliła się z rozmarzeniem w oczach. – Bomba.
-
Super, no to co, idziemy po Aleksandra.
Aleksander
nie do końca lubił takie imprezy, ale
Luna już mu mówiła, że uwielbia tańczyć i cieszyła
się na ten bal. Teraz dziękował opatrzności, za zeszłoroczny
kurs tańca na który wyciągnęła go Natalia prawie siłą.
Instruktor twierdził, że są najlepszą parą na parkiecie i
najlepszą jaką uczył, Aleksander miał co prawda wrażenie, że to
zasługa Natalii, poruszającej się zawsze zwinnie jak gazela, motyl
lub po prostu może jak baletnica, wprost urodzonej do tańca, ale
coś się jednak nauczył i teraz się to przyda.
Aleksander
czekał na dziewczyny na dole w salonie i kiedy weszły gotowe
do wyjścia, aż nogi się pod nim ugięły i ścisną żołądek.
Były takie piękne, obie, oczywiście Luna jak zwykle olśniła go
swoją niebiańską urodą, ale jego siostra również wyglądała
cudownie nigdy by nie przypuszczał, iż mała Natalia może już być
tak wspaniałą kobietą.
Jadąc
Luny samochodem, tym razem to on prowadził, myślał o tym jakie
zrobi wrażenie wchodząc na bal i rzeczywiście wszyscy się za nimi
oglądali. Czuł się jak szejk naftowy, lub co najmniej James Bond,
z dwiema najpiękniejszymi kobietami u boku.
Już
w pierwszym tańcu Natalię porwał Patryk, a w drugim prof. Dryc,
Aleksander co prawda spojrzał na niego wilkiem, ale zachwycone oczy
Natalii, przekonały go o tym by nie interweniował. Później
widział, że wszyscy jego koledzy chcą z nią tańczyć i wręcz
wyrywają ją sobie. W każdym razie bawiła się świetnie.
Aleksander
natomiast tańczył tylko z Luną, każdy taniec, tuląc ją do
siebie lub napawając się widokiem jej wspaniałych ruchów w tańcu.
A ona, tak, jak obiecywała tańczyła tylko dla niego, nie zwracając
uwagi na nikogo innego. Raz, ktoś, chyba Robert poprosił ją do
tańca, ale ze śmiechem stanowczo odmówiła, z rozbawieniem
wołając, ze ma tylko jednego partnera do tańca.
Trochę
po północy, kiedy w sali już zrobiło się nieco luźniej, bo
część par zniknęła już po cichu, Luna tuliła się w jego
ramionach, lekko kołysząc w takt bardzo wolnej ballady, nagle
zesztywniała i odsunęła się od Aleksandra.
-
Poczekaj na mnie moment, muszę coś załatwić, zaraz wrócę
-
Ale, skąd….
-
To nic, mój brat przyjechał, naprawdę zaraz wracam – i wybiegła
z sali
Aleksander
został sam, postanowił się rozejrzeć za Natalią, ale jej też
nigdzie nie było. Nalał sobie coli i usiadł chwilę odpoczywając.
Korciło go by pójść za Luną i sprawdzić o co chodzi, ale
wiedział, że nie chciała nic mówić o rodzinie i postanowił
to szanować.
Natalia
ostatnie parę minut spędziła siedząc samotnie na ławeczce za
szkolnym boiskiem, ukryta przed wszystkimi starała się uspokoić
zmysły, po huku i rozgardiaszu panującym na sali tanecznej. Teraz
już te parę minut pod gwiazdami dały upragniony efekt i
postanowiła wrócić na zabawę.
Nie
chciała iść chodnikiem i omijając rabatki kwiatowe prześlizgnęła
się za wielkim cisem przy ścianie szkoły. Wtedy go zobaczyła,
stał przed szkolną bramą lekko oparty o wielki czarny motor.
„Cholera
jasna, to On” – nie była w stanie zapomnieć motocyklisty z
przed kilku miesięcy, był najbardziej niesamowitym facetem
jakiego kiedykolwiek spotkała. Teraz obserwując jak jego czarne
lśniące włosy odbijały ostry blask latarni mocno kontrastując
jednocześnie, z bardzo jasną skórą, też w zasadzie świecącą
swoją bladością, przebiegł ja dreszcz i miała wrażenie, że
wszystkie włosy jej się jeżą. Było w nim coś, groźnego,
dzikiego, zwierzęcego, co przyciągało ją magnetycznie.
Ubrany
był w obcisłe czarne spodnie i czarną
podkoszulkę z krótkim rękawem, podkreślającą wspaniałą
muskulaturę. Ale najbardziej fascynujący,
dla Natalii, był dziki bijący wręcz od niego mrok, a może to
odpychająca bariera, którą zdawał się otaczać, kiedy mijała go
przechodząca roześmiana para i kilka rozchichotanych dziewczyn z
drugiej klasy. Rzucając na niego ukradkowe spojrzenia, zdawali się
milknąć i odsuwać ze strachem. Natalia przyglądając mu się
z ukrycia też poczuła przenikający ją lęk, ale to uczucie
wprawiając w drżenie całe jej ciało nie było nieprzyjemne,
wręcz przeciwnie czuła wręcz rozkosz w tym uczuciu lęku i
abstrakcyjne pragnienie rzucenie się na niego. Cofnęła się o
krok, oparła o chłodną ścianę i wzięła głęboki oddech.
„Do
diabła, nie mogę na niego patrzeć, bo zaraz zrobię coś
nieodpowiedzialnego, w końcu nie mam pojęcia kim on jest i co tu
robi, może to jakiś diler, lub bandzior, poczekam spokojnie aż
odjedzie” – pomyślała i odetchnęła jeszcze parę razy.
Po
chwili jednak usłyszała głośny warkot silnika motoru i pisk
szybko ruszających opon, nie wytrzymała i wyskoczyła z za rogu
szkoły, ale nieznajomego już nie było widać, choć odgłos
silnika i zapach spalin jeszcze unosił się w powietrzu.
Myśląc
o motocykliście, skierowała się w stronę wejścia do szkoły,
zaschło jej w gardle do tego stopnia, że ledwo mogła coś
wyksztusić na pytania spotkanej w drzwiach Kamili, wzięła ją za
rękę i poszły się czegoś napić.
Luna
stojąc przy szatniach, gorączkowo zastanawiała się jak wybrnąć
z sytuacji i jak to najlepiej rozegrać. Przed chwilą Sebastian
przekazał jej, iż Gajusz natychmiast jej potrzebuje i chciał jej
szukać. Na szczęście Sebastian zaoferował się znaleźć ją,
kłamiąc, za co była mu niezmiernie wdzięczna, że pojechała na
polowanie. Teraz miała jakąś godzinę na dotarcie do Gajusza by
nic nie podejrzewał, Sebastian miał na nią czekać przy stacji
benzynowej.
No,
nic musiała teraz delikatnie wyciągnąć Aleksandra i Natalię, bal
się już kończył i zaraz i tak wszyscy się rozejdą, ale czy
Natalia będzie chciała wyjść, bawiła się tak dobrze.
Postanowiła jej poszukać i delikatnie nakłonić do wyjścia, swoją
drogą ciekawe, czy jeśli jak Aleksander jest odporna na jej umysł,
to czy Natalia zareaguje. Wysłała delikatną myśl do Natalii, ale
nic, jak by nie potrafiła jej znaleźć, ciekawe. No cóż trzeba
inaczej. Wpadła na Natalię koło toalety dziewcząt i odciągnęła
z grona kilku koleżanek z jej byłej klasy.
Spróbowała
jeszcze raz chciała, aby Natalia sama chciała wyjść i poprosiła
ją o to, ale nic, trudno.
-
Wiesz, jestem już strasznie zmęczona, myślisz, że Aleksandrowi
nie będzie przykro, jak byśmy już wyszli, a ty też mogłabyś już
iść – spytała Luna delikatnie
-
Nie ma problemu, wybawiłam się już dziś jak nigdy, prawie nóg
nie czuję, a po za tym mam ochotę przemyśleć to i owo –
uśmiechnęła się tajemniczo.
-
Oh, jakiś chłopak czy profesor?
-
Może…. jeszcze nie wiem.
-
Dobra, to poczekaj pójdę po Aleksandra – zawołała.
Aleksander
zgodził się już wyjść bez problemu, spytał tylko czy to coś z
rodziną. Nie miała serca go okłamywać więc potwierdziła, o nic
nie pytał.
Kiedy
odwiozła Aleksandra i Natalię do domu, szybko zawróciła i
pomknęła do Sebastiana czekającego na stacji. Tam błyskawicznie
przebrała się w normalne ciuchy, które miała na wszelki wypadek.
Jeszcze raz podziękowała Sebastianowi i ucałowała go czule,
wiedziała jak cierpi z jej powodu pod maską obojętnej ironii.
„Piękna
wojowniczka niczym rączy rumak powstały z mgły nocy, przeznaczona
do walki i namiętności z kimś równym sobie. - pomyślała -
Nie powinna żyć wśród ludzi, pilnować ich i niańczyć. To
wstrętne i oburzające. Powinna władać i panować nad światem
przy mnie, ze mną, razem na zawsze”
Noc
pochłonęła szybko umykający pojazd i nawet przydrożne
latarnie już go nie łapały w swoje kręgi, powoli też nikną
w oddali warkot silnika. Znikała za zakrętem w tym pustym ludzkim
świecie, ale jej umysł pozostawał nadal jaśniejącą gwiazdą w
mroku nocy.
„Mogę
podążać za Tobą i nie opuszczać Cię, nawet bardzo daleko….”
Mknąc
szybko ulicami na spotkanie z Gajuszem,
z jednej strony widziała dokładnie każdy, mijany szczegół, wolno
poruszających się ludzi i budynki, a jednocześnie miała znów
wrażenie, że coś ją obserwuje. Ostatnio coraz częściej i
intensywniej to czuła, to było złe, nie potrafiła tego inaczej
nazwać, próbowało wniknąć w nią i obezwładnić, zwłaszcza
kiedy przebywała z Aleksandrem. Może to tylko do głosu
dochodzi jej natura i obezwładnia ją przejmuje nad nią kontrolę,
jak to się skończy, może powinnam jednak powiedzieć Gajuszowi.
„A
jak to on” – wkradło się do jej świadomości. Wiedziała, że
byłby zdolny chcieć ją kontrolować, więc musi przeciwstawić się
i poradzić sobie sama, jest wystarczająco silna. Nie da sobą
manipulować, pokaże mu kto tu rządzi. I zacisnęła mocno szczęki,
aż zgrzytnęły zęby.
Po
powrocie do domu Natalia nie mogła otrząsnąć się z myśli o
tajemniczym motocykliście jak nazywała go w myślach. Walczyły w
niej dwa jej własne oblicza, z jednej strony fascynowało ją
tajemnicze oblicze nieznajomego i tego co się z nim wiązało,
typowa romantyczna natura kobiety. Z drugiej strony włączał
się głos naukowca poszukującego rozwiązania swojego problemu, a
być może ten dziwny nieznajomy był jakąś wskazówką do
rozwiązania.
Jeszcze
za nim się rozebrała sprawdziła maile i telefon, który zostawiła
w domu, by nic nie popsuło jej balu. Okazało się, że było aż
siedem nieodebranych połączeń od Artura, zastanawiała się czego
mógł chcieć o tak późnej porze, wszystkie były po północy.
Było na szczęście też nagranie na poczcie głosowej, które zaraz
odsłuchała.
-
Cześć, tu Artur, sorki, że tak dzwonię, wiem że jesteś na balu,
ale miałem nadzieją, że może wzięłaś telefon, ale chyba nie.
Streszczam się, uważaj, jestem na dyżurze w szpitalu, nie pytaj
jak, służę tylko do pilnowania, przed godziną detektyw się
obudził, nagle bez żadnych ingerencji sam z siebie. No i co
najciekawsze kompletnie nic nie pamięta, nic a nic. Ogólnie jest
wielki raban, już przyjechał dr Rahm i ordynator, i paru jeszcze
specjalistów, i Hoffman, i jego szef. Na razie go oglądali pytali
itp., sprawia wrażenie jak by nawet mówić nie umiał, nie wie kim
jest nic nie rozumie. Broń boże nie przyjeżdżaj, bo tu straszny
kociokwik teraz, mnie tez już wyrzucili, zostaje za mnie dr Rahm,
ale jutro bądź skoro świt, zaczynamy badania. No, myślę, że
teraz nie zaśniesz zbyt łatwo, ale nie mogłem sobie darować, by
ci nie powiedzieć. Cześć, do jutra.
Natalia
aż otworzyła usta ze zdziwienia, niesamowite, nie sądzili żeby
się detektyw obudził, EEG nic nie wskazywało…, a stymulacje
różnego rodzaju już zakończyli. Do tego jeszcze całkowity brak
pamięci, no pamięć wsteczna, czasem autobiograficzna to się
zdarza, ale z tego co Artur powiedział u niego jest zaburzona nawet
pamięć proceduralna, a to niemożliwe.
Potencjały
czynnościowe (impulsy) nie tylko przenoszą informacje, ale również
pod ich wpływem tworzą się w neuronach i następnie magazynowane
są, w otaczającym je makrogleju zmiany biochemiczne, będące
nośnikami śladów pamięciowych (engramów). Powtarzające się
reakcje stają się odruchem (lub w przypadku bardziej złożonych
czynności umiejętnościami), natomiast anatomicznym (mózgowym)
podłożem odruchów są zespoły engramów.
Engram
powstaje, gdy komórki nerwowe tworzące sieć wzajemnych połączeń
zwiększają wrażliwość synaps. I tak np. przypadku pamięci
krótkotrwałej
wzmocnienie transmisji synaptycznej
utrzymuje się od kilkunastu minut do kilku godzin, natomiast
synapsy biorące udział w rozwoju pamięci
trwalej wzmacniane są na stale. W powstawaniu pamięci bierze udział
sam zapamiętywany sygnał. Swoją podróż od neuronu do neuronu
zaczyna on w chwili, gdy pierwsza komórka (presynaptyczna)
wygeneruje impuls elektryczny zwany potencjałem czynnościowym,
który wędruje wzdłuż aksonu do synapsy.
Podstawowy
schemat (matryca) połączeń między neuronami jest zakodowany
genetycznie. Jednak w toku życia matryca ta jest odpowiednio
modyfikowana. Polega to na nakładaniu się wielowarstwowych struktur
zespołów engramów w miarę nabywania doświadczenia osobniczego.
Przeprowadzone
w ostatnich latach badania wykazały, że po usunięciu lub
zniszczeniu - na skutek choroby czy kontuzji - płatów skroniowych
kory mózgowej upośledzeniu ulegają formy zapamiętywania
angażujące świadomość. Dotyczy to zapamiętywania wydarzeń,
nazwisk, treści przeczytanych
itp. Natomiast praktycznie nieupośledzona
jest zdolność nabywania umiejętności ruchowych.
Trzeba
będzie w tym kierunku przebadać detektywa, wcześniej znalezione
przez Artura przypadki były osobami o niezidentyfikowanej
przeszłości, jaki był detektyw wiemy i wiemy co umiał. Zupełnie
inna sprawa co do przyczyny tego co się stało, co mogło stać się
detektywowi, będzie musiał Hoffman ostrzej zabrać się za
śledztwo, to na pewno nie było naturalne, a ciekawe czy powiązane
z pacjentkami NN i …. tajemniczym motocyklistą….
Luna
z Sebastianem po dotarciu do domu natychmiast skierowali się do
gabinetu ojca, tam zastali już, braci i kilku ludzi Gajusza, jego
samego i Oliwii jeszcze nie było, ale moment później się
zjawili.
Każde
z nich osobno robiło duże wrażenie, ale razem stanowili tak
niezwykłe zjawisko, że nawet ci którzy ich znali milkli na sam ich
widok. Gajusz był wysokim bardzo dobrze zbudowanym mężczyzną,
o ciemnej karnacji czarnych jak heban włosach i stalowych
oczach. Był młody jednak biła od niego taka siła, doświadczenie
i jakiś rodzaj dostojeństwa, że na pierwszy rzut oka sprawiał
wrażenie dużo starszego i jednocześnie niebezpiecznego. Każdy
ruch zdradzał olbrzymią siłę, a jednocześnie opanowanie i
całkowita kontrolę nad sobą i światem wokół. Bez wątpienia był
przywódcą, zawsze i wszędzie, mógł być władcą, panem
życia, nikt by się nie sprzeciwił, ale czuło się też jego
mądrość i wyrozumiałość doświadczenia.
Z
kolei postać u jego boku, była szczupła wysoka i choć wyraźnie
biła od niej siła, to od razu widać było, że nawet gdyby musiała
władza to nie jest jej domena, co nie oznacza, że mogłaby się
podporządkować. Burza ciemno rudych gęstych kręconych włosów
wyraźnie odbijała się od jasnej gładkiej skóry, a ogromne
intensywnie zielone oczy, miały w sobie coś niepokornego, bardzo
intensywnego i przenikały wszystko i wszystkich na wskroś. Skórzana
kurtka opinała jej szczupłą ale krągła sylwetkę niczym czarna
skóra, mocno zaznaczając piersi, talię i biodra, jasne skórzane,
również opięte spodnie i wysokie buty dopełniały reszty.
Poruszała się za to lekko jak by tańczyła na balu roztaczając
wokół siebie jakby magiczną poświatę. Nie na darmo nazywano ją
czarownicą, generalnie samą swoja obecnością zwykle wprawiała
facetów w drżenie i nie tylko…
-
Dobrze, że wszyscy jesteście – zaczął Gajusz niskim donośnym
głosem - Dzwonił do mnie komisarz policji, jeden z jego ludzi,
niedawno miał wypadek, tak myślano – dodał szorstko – Ale…
dzisiaj wieczorem wybudził się ze śpiączki i okazało się,
że nic nie pamięta… - zawahał się i spojrzał na Oliwię,
potem przeniósł wzrok na Lunę – Kompletnie nic, nie wie kim
jest, ma problemy z mówieniem, wykonywaniem prostych poleceń.
Komisarz pomyślał, że wygląda to trochę jak te przypadki o
których ostatnio rozmawialiśmy, wiec zadzwonił. Niestety wydaje mi
się, że ma rację, to ewidentnie wygląda na wyczyszczenie pamięci,
tylko trochę w nadmiarze. Luna co o tym myślisz ty jesteś
specjalistką od manipulacji pamięcią – zaśmiał się
-
Chyba mnie nie podejrzewasz, nie odwalam takiej fuszerki i uważam by
ludziom nie szkodzić.
-
Wiem, jak byś to była ty, to tylko nakrzyczałbym na Ciebie i nie
ma sprawy, ale jeśli to nie ty, to kto jest aż tak silny by czyścić
pamięć, aż tak…. – znów przeniósł wzrok na Oliwię –
Może…
-
To niemożliwe – Odpowiedziała szybko Oliwia na niezadane pytania
-
Sądzisz, że to jeden z nas – zdziwił się Daniel
-
Tak mi się wydaje, ludzie nie mają takich technologii, które by na
to pozwalały – odparł Gajusz i dodał – A o jakiś Magach w
okolicy pewnie bym wiedział, a Oliwia na pewno, prawda?
-
Tak Magów dobrze wyczuwam, zwykle… Oni poza tym nie robią takich
rzeczy, niby po co?
-
Ale, jeśli to ktoś z nas to, pomimo, że każdy z nas w pewnym
sensie ma możliwości wymazywania w większym lub w mniejszym
stopniu drobnych zdarzeń i kilku chwil, to jednak nie do tego
stopnia. Pomimo, że pracowałem z kilkoma specami od manipulacji
nigdy czegoś takiego nie widziałem – dodał Sebastian – Ze
znanych mi osób najsilniejsza jest Luna, a o Magach nie słyszałem…
-
No właśnie. W zasadzie…, O Strażnikach chyba ja też tak mogę
powiedzieć, zwłaszcza, że nieco dłużej żyje od Sebastiana…
-
W zasadzie…? - przerwał mu Sebastian
-
Tak, bo jakiś czas temu znałem kilku dużo silniejszych….. Ale to…
jednak byli… Magowie. Może Lilith, ale nie sądzę jednak…
-
Lilith… ale ona…. – szepnęła Oliwia. - Od jakiegoś czasu
nigdy nie rusza się z bliskiego wschodu zwłaszcza odkąd ma tam
swoje państewko i odnowiła tradycje Alarondów, poza tym tam
nadzoruje dostęp do ropy, co daje jej panowanie nad finansami świata
– dodała szybko
-
Czy ktoś może mi wyjaśnić, kim są ci Magowie, czy jak im tam…
-
Jesteś bardzo młody, nie masz powodu wiedzieć o Magach, są prawie
jak my, ale…
-
Prawie robi czasem wielka różnicę – dodała Luna – Magowie nie
potrzebują krwi, czerpią moc od wszystkiego, bezpośrednio… i są
silni jak diabli. Trzymają się jednak na uboczu, mają Radę, która
tego pilnuje i twarde zasady. Kiedyś ich Łowcy polowali na nas, a
my na nich ale to było bardzo dawno temu…
-
To prawda, od wieków Łowcy pracują tylko dla Rady… chyba, że
dla Lilith. Ona jest Szamanem, a Szamani mogą mieć swojego Łowcę
– dodała Oliwia.
-
Tak, Lilith miała Łowców, kiedyś, ale to było dawno, bardzo
dawno…
-
No tak, ale Łowca zabija dla mocy, te kobiety były zwykłymi
ludźmi, jak by łowca miał je pozbawić mocy, to po prostu by je
zabił, to absurd, po co robić coś takiego?
-
No właśnie, dlatego chyba możemy ją wykluczyć – odparł
Gajusz.
-
W takim razie kto, i czy ma coś wspólnego z Macharenką – zjeżył
się Sebastian.
-
Obawiam się, że tak, zwłaszcza, że ten poszkodowany detektyw
pracował nad sprawą handlu ludźmi, jak powiedział komendant, ale
to jednocześnie potwierdza przypuszczenia, że za Macharenką ktoś
stoi. Obawiam się, że to ktoś bardzo silny, może równie silny
jak jakiś Mag. Tylko nie mam pojęcia po co to robi, magom ludzie do
niczego nie są potrzebni…
Popatrzył
na wszystkich zgromadzonych z poważnym wyrazem twarzy i dodał
-
W tym momencie rozpocząłem już badanie tej sprawy, waszym zadaniem
na dziś jest zdecydowane zwiększenie czujności i patroli,
zwłaszcza w mieście, ale nie tylko. Lunę i Oliwię proszę o
wizytę w szpitalu i obejrzenie detektywa i pozostałych
pacjentek. Może coś da się dla nich zrobić. Sebastian jeśli
możesz zorganizuj własna grupę ludzi do zadań specjalnych
najlepiej na już. Mam
robotę dotycząca jednego z współpracowników
Macharenki, ma niezłą ochronę, ale chyba to nie problem.
-
Oczywiście, z nieukrywana przyjemnością, zajmę się kumplem
Macharenki – zaśmiał się Sebastian, aż Lunie ciarki przeszły
-
W takim razie my się też zbieramy, aby zdążyć załatwić szpital
przed świtem, w szpitalach wcześnie zaczynają dzień. – dodała
Oliwia i razem z Luną wyszły z pokoju, postanawiając pojechać
samochodem Oliwii jako mniej rzucającym się w oczy.
Do
szpitala weszły bez problemu, była czwarta, więc w zasadzie
wszyscy spali, portier przy wejściu nie zareagował dzięki drobnej
sugestii Luny, podobnie jak jedyna czuwająca na OIOM-ie
pielęgniarka.
Stojąc
w małej oszklonej salce w której leżały trzy kobiety Luna
pomyślała, jakie to okrutne robić tak młodym ludziom coś
takiego, te dziewczyny miały całe życie przed sobą, były piękne,
pewnie chciały mieć i wychowywać dzieci. Co się stało z tym
dzieckiem, pewnie nie przeżyło….
Próbowała
swoich sił na ich umysłach ale napotkała tylko pustkę, kompletne
nic. Pamiętała osoby w śpiączce, które kilka razy budziła, ale
to była inna śpiączka, ta jest taka pusta i bezwzględna.
„Jak
tam Oliwia, dasz radę coś u nich zobaczyć?”
„Nie,
kompletna pustka, nic nie ma, jeszcze nic takiego nie spotkałam,
nawet jak ktoś jest nieprzytomny to dochodzą do niego dźwięki,
coś odczuwa, czasem, jest to świat jak ze snu, ale tu nie ma nic,
tylko….”
„Co?”
„Nie
wiem, mam takie wrażenie, jakby cień…”
„Cień
czego?”
„Mocy…,
wiem, że to absurdalne, to raczej przeczucie, wrażenie, takie jak
wtedy gdy rozpoznaje kogoś obdarzonego… Ale to nie to samo, one
nie są obdarzone… na pewno. Może się mylę, nieważne… Może
to tylko moje nastawienie…”
„Chodźmy
do detektywa, jest w pokoju obok”
„Może
lepiej nie…, ja stąd go czuje, on nie śpi, boi się, widzi,
słyszy, czuje, ale nic nie rozumie i absolutnie nic nie
pamięta” – przekazała Oliwia mocno wzburzona –„Spróbuj
skontaktować się delikatnie z jego umysłem, może chociaż uda się
przywrócić mu mowę i podstawowe umiejętności by mógł dalej
żyć”
Luna
wyczuła u Oliwii silne napięcie, wspomnienia i emocje, które mocno
starała się stłumić. Luna przypomniała sobie jak poznała Oliwię
i tę ogromna dziurę w jej umyśle.
„Myślisz,
że jest podobny do Ciebie?”
„Nie,
właśnie to takie dziwne, ja straciłam wspomnienia, ale nie pamięć
funkcjonalną, moje ciało wszystko normalnie potrafiło, mogłam
normalnie dalej żyć... Spróbuj mu pomóc, proszę” – dodała
„Spróbuje,
daj mi chwilkę… to wymaga czasu i koncentracji, to jak uczyć
kogoś od początku wszystkiego”
„Aż
za dobrze zdaje sobie z tego sprawę”
Luna
skoncentrowała się na starszym człowieku w pokoju obok, w zasadzie
nie wiele mogła zrobić, nauczyła go porozumiewać się, pokazała
jego umysłowi jak chodzić, jeść, ale nic więcej nie mogła
zrobić. To i tak był ogromny wysiłek, jak uczenie niemowlaka,
tylko niemowlak ma dużo czasu, a ona tylko parę minut.
„Dobra,
zrobiłam co mogłam, ale to niewiele, tak mi go szkoda, resztę musi
się sam nauczyć, nie ma szans, by sobie coś przypomnieć”
„Choć
już, trzeba to powiedzieć Gajuszowi, coraz bardziej mi się to nie
podoba, nie mam żadnych konkretów, ale mam złe przeczucia”
„Twoich
przeczuć równie bardzo się boję co konkretnych wizji” Chyba
nastrój Oliwii zaczął udzielać się Lunie.
„Zdajesz
sobie sprawę, że to może tylko moje nastawienie. Staram się to
brać pod uwagę, mało prawdopodobne, by w jakikolwiek sposób było
to związane z tym co się stało ze mną. Nie chcę mącić
Gajuszowi, każdy ma jakieś fobie i obsesje, pewnie to, tylko to”
– Oliwia starała się mocno kontrolować natłok myśli i
wspomnień Luna zrozumiała i wycofała się.
Przechwyciła
na koniec tyko jeszcze:
„A
nie chcesz sprawdzić, co myśli na jego temat jego lekarz,
„ Już
sprawdzałam, ale teraz śni o wycieczce na Hawaje z ukochaną żoną,
nie chce go budzić i tak wyniki badań poznamy od komisarza”
„Ok,
spadamy”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz